Co mówią kobiety?

Czuję, że większość w ogóle nie docenia mojej pracy. Urzędnicy traktują nas jak “nie wiadomo co”. Od wielu lat zarabiam tyle samo, a niestety muszę pracować dłużej. Chciałabym, żeby ktoś docenił jak trudna jest praca z małymi dziećmi.

Anna, 39, opiekunka w żłobku publicznym – zarabia ok. 1600 zł

Mam bardzo niską emeryturę. Po trzydziestu dwóch latach pracy nie było miesiąca, w którym otrzymałabym więcej niż tysiąc złotych. Wciąż mam dzieci na utrzymaniu. Dlatego muszę nadal pracować.

Renata, 62, emerytowana pracownica przedszkola publicznego

Pracuję, ale i tak nie stać mnie na ogrzewanie. Musimy cały czas oszczędzać. W zimie u babci czasem jest ciepło, a my i tak marzniemy we własnym mieszkaniu.

Danuta, 45, mieszkanka Wrocławia

Denerwuje mnie sposób mówienia o studentkach kierunków uważanych za “kobiece”. Pedagożki nie nazywa się nauczycielką przedszkola, dla niej zarezerwowane jest określenie “przedszkolanki” lub bardziej pogardliwe – “kibelkowej”. Studentki farmacji często słyszą: “po studiach będziesz stać na kasie… tyle, że w aptece”. Jakby stanie na kasie było czymś uwłaczającym. Przemoc ukryta jest w języku – na ogół tłumaczona bywa jako żart. Niestety profesje związane z etyką troski nie uchodzą ani za prestiżowe, ani za wyjątkowo dobrze płatne.

Joanna, 23, studentka psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim

Z nierównościami spotkałam się, kiedy znalazłam się na rynku pracy. Doświadczenie macierzyństwa, a później samodzielne życie ukazały mi dysproporcje w tym, jak funkcjonują mężczyźni, a jak kobiety. Dopiero, kiedy zderzyłam się ze żłobkiem czy nianią, której zmuszona byłam przeznaczać całą swoją pensję, zauważyłam różnice między moimi zarobkami a męża.

Zofia, 32, nauczycielka w szkole publicznej