8 marca – dzień gniewu

Inicjatywa 8 Marca jest kolektywem, który ujawnia represyjne działania władz Wrocławia i wzywa mieszkanki i mieszkańców do wspólnej walki o lepsze warunki życia w mieście. Od czterech lat organizujemy Manify, czyli demonstracje w dniu 8 marca przeciwko antyspołecznej polityce miejskiej. Arogancja i zakłamanie lokalnej władzy oraz ignorowanie przez nią podstawowych potrzeb mieszkańców i mieszkanek są dla nas co roku impulsem do wyjścia na ulicę. Nawiązujemy do tradycji wcześniejszych wrocławskich Manif, w których kobiety mówiły: „dość!” polityce magistratu. Nawiązujemy też do międzynarodowej tradycji 8 marca – włączamy się w tę samą walkę, którą w 1908 r. podjęło 15 tys. nowojorskich robotnic w imię politycznych i ekonomicznych praw kobiet.

To feministyczne święto jest jednym z elementów naszych codziennych działań o odzyskanie miasta. Wbrew liberalnym feministkom z Kongresu Kobiet, których głównym zmartwieniem są zbyt niskie zarobki menedżerek w korporacjach lub parytety w organach władzy, zwracamy uwagę na permanentny kryzys, który dotyka kobiety o średnich i niskich dochodach. Naszych problemów: śmieciowej pracy, braku mieszkań oraz publicznej opieki dla dzieci i osób starszych nie podejmą „przedsiębiorcze” kobiety z elity.

Organizując Manify, zwracamy uwagę na uderzające w nas wszystkie decyzje władz miasta. Od lat, bez względu na skład Ratusza, kierunek miejskiej polityki oparty jest na odbieraniu lub ograniczaniu dostępu do dóbr wspólnych, takich jak: żłobki, przedszkola, szkoły, transport publiczny, mieszkania komunalne, parki, ogródki działkowe i instytucje kultury. Władze traktują miasto jak firmę. Świadczenia poprawiające życie w mieście są niewygodnym kosztem. „Efektywne zarządzanie” usługami publicznymi, polegające na niedoinwestowaniu, likwidacji lub oddawaniu” ich pod zarząd prywatnych firm, powoduje pogorszenie się jakości usług oraz ograniczenie dostępu wielu mieszkanek i mieszkańców do podstawowych świadczeń. Wbrew obietnicom wyborczym opieka czy edukacja nie są dla polityków miejskich pierwszoplanową kwestią. Priorytetem jest św. Inwestor, który zwiększy prestiż miasta kolejnym biurowcem lub galerią handlową.

Dobrotliwy magistrat organizuje za to igrzyska napędzające antyspołeczne inwestycje, które przynoszą straty dla większości z nas, a zyski dla garstki najbogatszych. Naszej sytuacji nie polepszyło Euro 2012, na jej poprawę nie wpłynie ani Europejska Stolica Kultury 2016, ani World Games 2017. Zamiast zaspokajania podstawowych potrzeb mieszkanek i mieszkańców, władze miasta w symbiozie z biznesem inwestują w spektakularne imprezy, prestiżowe obiekty sportowe i kulturalne. Dostaliśmy stadion, Sky Tower, a niedługo dostaniemy Narodowe Forum Muzyki. Co chwila dostajemy„w prezencie” nową galerię handlową lub biurowiec. Nikt nie pytał nas, czy tego chcemy. Bo i po co? Większości z nas i tak nie stać na korzystanie z usług oferowanych w tych miejscach. Za to część z nas wykonuje tam nisko płatną pracę, napędzając zyski korporacji oraz banków. Inwestycje dla bogatych, na których władze miasta budują swój wizerunek, sprzedając miasto jako „dobrą markę”, budzą naszą niezgodę i gniew.

Wmawia się nam, że budżet obywatelski w obecnym kształcie jest naszym głosem. Za pomocą tego niewielkiego fragmentu budżetu miasta musimy sami załatwiać to, co powinno być głównym zadaniem gminy, czyli realizowanie naszych codziennych potrzeb, jak: remonty chodników, oświetlenie dróg, ścieżki rowerowe, nowe place zabaw. Taka inicjatywa daleko odbiega od rzeczywiście sprawiedliwego podziału środków. Dzisiejsza redystrybucja miejskich pieniędzy ma tylko jeden kierunek: od najuboższych do najbogatszych. Elita polityczna i biznesowa w mieście doskonale wie, że faktyczne współdecydowanie mieszkańców i mieszkanek o wydatkach publicznych (idea budżetu partycypacyjnego) zagroziłoby ich interesom, uszczupliłoby ich wypchane portfele i pozbawiło ich władzy. Dlatego udają, że „pytają nas o zdanie” tylko raz na cztery lata – przed wyborami.

Manifa to czas odzyskiwania naszego głosu. A nasz głos jest głosem wszystkich osób, które stale są wykluczane i wyrzucane na margines. Miasto to nie firma należąca do elit. Miasto to my wszyscy: lokatorki i lokatorzy, których wyrzuca się z prywatyzowanych mieszkań komunalnych; rodzice, których nie stać na opłacanie prywatnych placówek opiekuńczych, bo ich pensje ledwo wystarczają na utrzymanie; studentki i studenci w niepewności utrzymujący się w wynajętych mieszkaniach za pieniądze zarobione na umowach śmieciowych; ludzie pracujący tylko po to, by przeżyć lub by spłacać swoje kredyty mieszkaniowe. Miasto to nie tylko mieszkanki i mieszkańcy grodzonych osiedli z apartamentami, miasto to też społeczność romska z koczowiska przy ulicy Kamieńskiego. Nie zgadzamy się na ignorowanie większości z nas.

Dlatego o dobra, które są podstawą życia w mieście – jak choćby dach nad głową czy przestrzeń i miejsce do wypoczynku, oddolnej samoorganizacji, pomocy i twórczości – musimy stale toczyć walkę, a Manifa jest miejscem tej walki