“W idealnym świecie pracowałabym na pół etatu”

Wywiad z Karoliną, samodzielną mamą rocznego dziecka

Opowiedz jak radzisz sobie z opieką nad swoim dzieckiem?

Po zakończeniu rocznego urlopu macierzyńskiego musiałam i chciałam wrócić do pracy. Ale mimo, że faktycznie jestem samotną matką, mąż mieszka za granicą, nie dostałam miejsca w żłobku publicznym, miałam za mało punktów. Musiałabym się rozwieść chyba, żeby w ogóle mieć szanse. Mimo, że nie zarabiam jakoś kokosów i mam na sobie kredyt hipoteczny na mieszkanie, pożerający połowę pensji, byłam skazana na na żłobek prywatny. Nie stać mnie oczywiście na opiekunkę.

Jakie są warunki w tym żłobku?

Dobre. Choć mój żłobek jest dość daleko od domu i dojazdy zajmują mi trochę więcej czasu, to w tym żłobku gotuje się na miejscu i dzieci jedzą świeże ciepłe posiłki. Poza tym żłobek ma program oparty na konkretnych metodach pracy z małymi dziećmi, a opiekunami są w nim także mężczyźni. Na szczęście ten żłobek jest tańszy niż większość innych “przechowalni”, ale jest to projekt autorski poza kontrolą organów publicznych, to ryzyko które zdecydowałam się podjąć.

Co myślisz o dostępności żłobków we Wrocławiu?

Trzeba powiedzieć, że miejsc w żłobkach brakuje tak bardzo, że nawet w tych prywatnych nie jest łatwo znaleźć miejsce i trzeba również rezerwować je z wyprzedzeniem. Większość żłobków prywatnych kosztuje ok. 1000 zł miesięcznie, a podejrzewam, że większość dzieci chodzi do takich, bo miejsc w publicznych zawsze brakuje dla kilkuset dzieci. Do tego dochodzi wyżywienie, zwykle catering, czyli jedzenie odgrzewane dzieciom w mikrofali. Uważam, że dla każdej średnio zarabiającej rodziny z kredytem mieszkaniowym na głowie, a sądzę że wielu młodych rodziców taki ma, to jest duży koszt i pewnie dlatego sporo kobiet decyduje się zostać w domu, bo jeśli miałyby połowę pensji wydać na żłobek, to wolą już poświęcić się całkiem dziecku.

Czy transport publiczny sprzyja samodzielnym matkom we Wrocławiu?

Absolutnie nie. Dlatego najczęściej jeżdzę autem. Mieszkałam rok w Lille. To miasto, na którym Wrocław wzoruje się jako stolica kultury, ale niestety nie w zakresie komunikacji publicznej. Tam naprawdę nie potrzebowałam auta. Jest metro, autobusy, tramwaje, są dobrze ze sobą skomunikowane i wszystkie przystosowane do przewozu osób o ograniczonej mobilności. Tu musiałabym w zimie czekać czasem kilkanaście minut na przystanku i jeszcze za każdym razem prosić kogoś o pomoc w wniesieniu wózka po kilku stopniach do tramwaju. W tym mieście auto jest koniecznością, jeśli się ma małe dziecko.

W konstytucji zawarty jest zapis o tym, że matka małego dziecka podlega szczególnej pomocy władz publicznych. Jak według Ciebie władze państwowe i lokalne wywiązują się z tych obowiązków?

Wiem, że Wrocław stara się zwiększyć ilość miejsc w żłobkach z dopłatami, ale te wysiłki są mało efektywne, bo te miejsca, które są, to ledwie kropla w morzu potrzeb. Generalnie nie wydaje mi się, żeby Państwo czy władze lokalne jakoś specjalnie wspomagały młodych rodziców. Porównując to z Francją. W Polsce rodzina naprawdę musi sama nieść finansowy ciężar wychowania dziecka. Tam miałam różne dodatki na dziecko, mieszkanie, żłobek itp. Tu zdobycie miejsca w żłobku publicznym graniczy z cudem. Troche lepiej jest z miejscami w przedszkolu. Dopiero od szkoły podstawowej Państwo teoretycznie zapewnia bezpłatna edukację.

Ja i większość moich znajomych nawet nie liczymy na pomoc państwa. Chyba się wszyscy przyzwyczaili do istniejącego stanu rzeczy, ale też mało kto w moim otoczeniu decyduje się na drugie dziecko. Jest to kwestia braku czasu, skoro wiadomo, że oboje rodzice muszą pracować zawodowo na pełny etat, żeby się utrzymać.

Co najbardziej Cię denerwuje, co wydaje Ci się najbardziej uciążliwe, jako matkę rocznego dziecka?

Mimo szczęścia i satysfakcji jaką daje przebywanie z własnym dzieckiem, całodobowa opieka nad niemowlakiem jest bardzo mecząca. Uważam, że dla zdrowia psychicznego każdy, kto się opiekuje tak małym dzieckiem, musi mieć trochę czasu tyko dla siebie w ciągu doby. W idealnym świecie pracowałabym na pół etatu dopóki mój syn nie skończy 2-3 lat. Miałabym satysfakcję z pracy zawodowej, kontakt z innymi dorosłymi, ale też chwile oddechu od dziecka, dzięki której bardziej docenia sie czas spędzony wspólnie.