Czy budżet ma płeć?

Gospodarcza globalizacja powoduje prywatyzacje usług publicznych. Część z nich przenoszona jest na sektor prywatny, a część pozostaje do załatwienia w sferze nieodpłatnej pracy domowej/opiekuńczej. Większość takich prac świadczona jest przez kobiety. Zadania te spadają na barki kobiet, stając się dodatkowym ciężarem, który często je przerasta, przynosząc negatywne skutki dla całej rodziny, jak również społeczeństwa.

Niesprawiedliwa płciowo polityka budżetowa intensyfikuje pracę kobiet. Władze lokalne nie prowadzą żadnej analizy wydatkowania pod kątem płci, przez co rzeczywiste potrzeby części grup społecznych nie są zaspakajane. Wychowanie i opieka nad dziećmi nie jest prywatną sprawą kobiet, jest to dobro wspólne. Rynek nie będzie funkcjonował bez wkładu opiekuńczej i reprodukcyjnej pracy kobiet. Likwidacje publicznych przedszkoli oraz bardzo mała liczba żłobków pokazują, że władze mają zamknięte oczy na problemy społeczne.

Neoliberalizacja miasta (urynkowienie usług publicznych i wdrażanie antyspołecznych inwestycji) postępuje, a władze miasta nie są zainteresowane tym, jakie będzie miało to konsekwencje dla jego społeczności. W efekcie prowadzi to do braku realnej i skutecznej polityki społecznej, a rola miasta – w którym obywatele są postrzegani z punktu widzenia zysków i strat dla budżetu – ograniczona zostaje do zapewnienia mieszkankom i mieszkańcom możliwości biologicznego przetrwania. Redukowanie wydatków na sferę społeczną skutkuje pogłębianiem się ubóstwa w mieście. Podmiotowość życia kobiet nie jest brana pod uwagę. Głównymi wartościami we wszystkich sferach życia stają się: konkurencyjność, działanie w oparciu o kalkulację zysków i strat, sprawność fizyczna i umysłowa, oraz ekonomiczna użyteczność jednostek. Restrukturyzowanie edukacji, zdrowia, ochrony środowiska i ubezpieczeń społecznych przyniesie jedynie krótkoterminową opłacalność i konkurencyjność.Strategia władz miasta skupiona na stawianiu pomników i promocji powoduje zaniedbanie wielu zadań własnych gminy, zwiększając tym samym niezadowolenie mieszkańców. Za działania realizowane dla poklasku i sławy przez wiele lat będą płacić mieszkańcy, a nie ich twórcy. Przeznaczanie ogromnych środków na promocję miasta i antyspołeczne inwestycje nie poprawi jakości życia ludzi i nie zapewni nam rozwoju społeczno-gospodarczego.

Władze muszą zrozumieć, że miasto to nie firma, a korzyści, których oczekują mieszkanki i mieszkańcy, to dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej, dachu nad głową, pomocy społecznej, a nie wzrost PKB. Zarządzanie pieniędzmi obywatelek i obywateli ma przynosić korzyści wszystkim, a nie tylko nielicznym – wyróżnionym elitom biznesowym i włodarzom miasta.