Igrzyska Euro 2012 przedstawiane są przez państwowe i lokalne władze jako cud gospodarczy, który spłynął na Polskę i Ukrainę dzięki staraniom rządu i przychylności UEFA. Imprezy sportowe mają podnosić prestiż miast gospodarzy oraz przynosić nową jakość życia społecznościom lokalnym. Igrzyska mają jednak swoją ciemną stronę – w otoczce „uczciwej rywalizacji”, „fair-play” i „zdrowego sportu” organizuje się przede wszystkim wielki biznes, który z powyższymi hasłami nie ma nic wspólnego. Jak pokazuje historia współczesnych imprez sportowych, nie są one organizowane dla ludu, wręcz przeciwnie – to zwykli ludzie są zmuszeni ponosić największe koszty igrzysk. Nie chodzi tu wyłącznie o koszty finansowe, ale także o te najbardziej ukryte koszty – zdrowia i życia. Przyjrzyjmy się zatem kilku zależnościom między biznesem sportowym a prawami człowieka.
Czerwona kartka dla igrzysk
26 listopada 2010 r. trzydziestosześcioletni robotnik poniósł śmierć na budowie Stadionu Miejskiego we Wrocławiu, był pracownikiem jednego z podwykonawców. Wykonywał prace na podnośniku przy konstrukcji dachu, w pewnym momencie maszyna wymknęła się spod kontroli i stoczyła w dół, mężczyzna spadł z wysokości 27 metrów. Przyczyną wypadku najpewniej była awaria hamulców. Nie był to pierwszy wypadek przy pracy na stadionie, 3 wcześniejsze wypadki zdarzyły się na Stadionie Narodowym w Warszawie, zginęły w nich 3 osoby, a 1 została ciężko ranna. W każdej z tych historii wracają te same problemy: wadliwego sprzętu, łamania przepisów BHP przez pracodawcę, braku szkoleń dla pracowników. Na Stadionie Narodowym działa ponad 100 firm podwykonawczych, we Wrocławiu kilkadziesiąt. Pracownicy podwykonawców pracują za grosze, w ciężkich warunkach – na mrozie, bez toalet, ogrzewają się, paląc dzikie ogniska. Często nie dostają wypłat, bo inwestor spóźnia się z opłatami. Podzlecanie pracy uwalnia głównego wykonawcę od odpowiedzialności za życie, zdrowie i pensje pracowników. Przy budowie najbardziej oszczędza się na kosztach pracy, co – w zestawieniu z pośpiechem i pędem za zyskiem – powoduje zawieszenie praw pracowniczych, tylko po to, żeby zdążyć z budową stadionu na czas.
Cięcia kosztów pracy na EURO 2012 widać także poprzez tworzoną sieć wolontariatu. Organizatorzy zdobędą dzięki temu masę bezpłatnej siły roboczej (we Wrocławiu będzie to 600 osób w większości bardzo młodych kobiet), która w zamian za bilet MPK, strój i jeden ciepły posiłek dziennie, będzie tyrała, organizując rozrywkę dla kibiców. Wolontariuszki nie będą miały nawet okazji wejścia na stadion (nie mówiąc o obejrzeniu meczu), gdyż miejsce realizacji zadań to tzw. strategiczne punkty miast: dworce, lotniska, ambasady, centra miast i okolice stadionu. Darmowa praca młodych kobiet na męskich igrzyskach jeszcze bardziej podkreśla wielopoziomowość wyzysku sportbiznesu, w który płeć jest niemal „naturalnie” wpleciona, jako cecha podporządkowania i minimalizacji kosztów.
Sex-Euro-Biznes 2012
W Poznaniu i Gdańsku agencje towarzyskie szykują się na nowy sezon zysków podczas Euro 2012. Niektóre nocne kluby są pozamykane na czas remontu i rozbudowy. Już teraz kwitnie rynek wynajmu mieszkań na godziny w okresie igrzysk i prężnie rozwijają się kampanie reklamowe agencji. Do Charkowa, Kijowa czy Lwowa są ściągane kobiety z ukraińskich prowincji, nie pracują one jednak na własnych rachunek, lecz wypracowują zyski dla zorganizowanych grup handlujących kobietami.
Podczas corocznych praktyk militarnych w Gdyni rynek seksturystyki dla marynarzy jest zawsze „dobrze przygotowany”, podobnie będzie podczas Euro 2012 – szacuje się, że do Gdańska ma przyjechać ok. 180 tys. kibiców. Już od roku do agencji nad morzem dzwonią i piszą mejle kobiety z Rosji, Ukrainy, Białorusi i Litwy, pytając czy mogą w czerwcu przyjechać do pracy. Tanie usługi seksualne (jak na kieszeń kibica z Zachodu) są z pewnością „atutem” miast-organizatorów.
Jak pokazuje historia igrzysk, koncentracja kibiców pociąga za sobą koncentrację pracownic seksbiznesu w tym samym miejscu. Podczas World Cup 2006 w Niemczech, jak i na igrzyskach Euro 2008 w Szwajcarii i Austrii, kwitł seksbiznes. Różnica polega jednak na tym, że prostytucja w Szwajcarii i Niemczech jest legalna, prostytutki są prawnie chronione jako pracownice. Ponadto organizacje pozarządowe na długi czas przed igrzyskami prowadziły kampanie społeczne nakierowane na ochronę prostytutek. W Polsce i na Ukrainie niestety nie słychać o takich akcjach. Ponadto prostytucja jest nielegalna, pracownice (zwłaszcza na Ukrainie) często są nękane przez policję i kryminalizowane, spotyka je przemoc tak ze strony państwa, jak i pracodawców czy klientów. Nieformalna praca na czarno nie daje żadnej prawnej osłony. Wzrost natężania prostytucji podczas igrzysk Euro 2012, spowoduje wzrost zagrożeń dla pracownic seksbiznesu oraz spadek ich płac.
Seksbiznes ma jeszcze inną stronę – organizatorzy imprez sportowych bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że kibice będą korzystać z płatnych usług seksualnych (UEFA zleciło nawet raport na temat natężenia i prawnych uwarunkowań prostytucji oraz handlu ludźmi w Polsce i na Ukrainie). Dlatego w ramach „walki” z nielegalną prostytucja i handlem ludźmi, wzmacnia się kontrolę graniczną, a w miastach organizujących igrzyska dochodzi do intensyfikacji działań mających na celu wykrycie nielegalnych imigrantek/ów. Na rok przed igrzyskami olimpijskimi w Grecji w 2004 r. handel ludźmi wzrósł o 50% (wykryte przypadki), a podczas samej Olimpiady deportowano ponad 180 osób. Na Euro 2012 wrócą kontrole graniczne (czyli zostanie zawieszone prawo Schengen), zwiększone zostaną także siły mundurowe, prawdopodobnie będzie to skutkowało ograniczeniem możliwości przyjazdu za pracą oraz zwiększeniem represji wobec już pracujących w kraju imigrantów.
Stan wyjątkowy, czyli zawieszone prawa
Euro 2012 (podobnie jak inne globalne imprezy sportowe) można określić jako stan wyjątkowy, który skupia jak w soczewce obecny wymiar kapitalistycznych nadużyć wobec praw człowieka, a w szczególności praw kobiet i praw pracowniczych. Igrzyska są jednym z elementów neoliberalnej, antyspołecznej polityki prowadzonej przez państwo i władze lokalne. Opisane tu historie pokazują wielowątkową sieć biznesu sportowego, który będąc elementem globalnego kapitału, wyzyskuje, dostosowuje i dyscyplinuje zdrowie i życie ludzi, po to, by bardzo nieliczni (biali, zamożni mężczyźni z Zachodu, menadżerstwo UEFA i PZPN a także banki) mieli z tej imprezy frajdę i zysk.