Prywatyzacja, wyprzedaż mienia publicznego, cięcia na opiekę i edukację, cięcia na transport zbiorowy czy służbę zdrowia, zaniechanie inwestycji w infrastrukturę społeczną, atak na prawa pracownicze to od ponad dwudziestu lat stały repertuar działań zarówno władz miejskich, jak i państwowych. W ostatnich latach taka polityka uległa nasileniu. Światowy kryzys ekonomiczny wykorzystywany jest jako pretekst do wdrażania jeszcze bardziej antyspołecznych rozwiązań opartych na cięciach oraz szerszej prywatyzacji usług publicznych. Rosnący dług miejski stał się również doskonałą okazją, by radykalizować taką politykę.
Przez lata neoliberalni eksperci i politycy wmawiali społeczeństwu, że prywatyzacja jest lekiem na całe zło; że prywatne jest zawsze lepsze niż wspólne; że każdy powinien dbać tylko o siebie. Próbowano wpoić nam przekonanie, że usługi publiczne czy mienie komunalne jest gorsze, a nasze potrzeby lepiej zaspokoi rynek. Nasze codzienne doświadczenia pokazują jednak, że dzięki „prywatnemu” wcale nie żyje nam się lepiej. Rosną koszty życia, jesteśmy zmuszeni coraz więcej usług (często o niższej jakości) kupować na rynku komercyjnym (usługi opiekuńcze, edukację, usługi zdrowotne) lub przerzucane są one na gospodarstwa domowe i wtedy najczęściej kobiety wykonują je nieodpłatnie. Zadłużamy się na dziesiątki lat, żeby kupić mieszkaniu lub żyjemy w przeludnionych mieszkaniach, bo nie stać nas ani na wynajem, ani na kupno mieszkania, a tanich mieszkań komunalnych nie ma. Taka sytuacja generuje i wzmacnia nierówności społeczne – coraz większej liczby ludzi nie stać na kupowanie tych usług.
Nie zgadzamy się na to i odrzucamy taką politykę. Chcemy docenić znaczenie i wartość tego, co wspólne i dlatego tegoroczna Manifa mówi o obronie dóbr wspólnych. Dobra wspólne należy traktować bardzo szeroko – są to zarówno elementy przyrody (powietrze, woda, krajobraz, lasy, minerały, energia słoneczna czy pula zasobów genetycznych), jak również zasoby społeczne czy kultura.
Dobrem wspólnym jest wspólna wiedza, język/i, które zawsze były i są budowane, wykorzystywane i przetwarzane kolektywnie, we wspólnocie. Dlatego próby prywatyzowania i grodzenia wiedzy oraz edukacji należy traktować jako atak na dobro wspólne.
Dobrem wspólnym jest również szeroko pojmowane dziedzictwo kulturowe – to, co przekazały nam poprzednie pokolenia. Szczególnie ważne są zwłaszcza te ‘rzeczy’, które pozostawiły po sobie ruchy społeczne walczące w przeszłości o sprawiedliwość społeczną – ruchy walczące i broniące praw człowieczych w tym praw kobiet, obywatelskich i pracowniczych czy ruchy ekologiczne. Wywalczone prawa człowieka (polityczne, ekonomiczne i socjalne) są dobrami wspólnymi, które zostały uzyskane także za cenę ogromnych cierpień i wyrzeczeń ludzi zaangażowanych w walkę o nie. Takimi prawami są: prawo do mieszkania, prawo do edukacji, prawo do godnego życia i wsparcia socjalnego (w tym na przykład prawo do emerytury), ochrony zdrowia czy gwarancji praw pracowniczych.
Szczególną rolę w myśleniu o dobrach wspólnym pełni solidarność społeczna. Chcemy realizacji wartości ekologicznych, ponieważ dbamy o przyszłość planety (która jest wartością samą w sobie) i przyszłych pokoleń. Chcemy bronić usług publicznych, gwarancji socjalnych i nabytych praw, ponieważ są dobrem wspólnym i pozwalają budować bardziej sprawiedliwe społeczeństwo oparte na solidarności społecznej. Kamienice, budynki miejskie, parki i szkoły są naszym dobrem wspólnym – wspólnym wysiłkiem budowały je poprzednie pokolenia i także teraz powinny służyć nam wszystkim. Dobra wspólne są szczególnie ważne dla kobiet – to one najczęściej z nich korzystają, zwłaszcza wtedy, gdy posiadają dzieci. Jeśli brakuje instytucji opiekuńczych (żłobków, przedszkoli czy domów opieki dziennej), taniego i dobrej jakości transportu publicznego, publicznej edukacji i służby zdrowia, zadania te przerzucane są na kobiety, co powoduje ich wykluczenie ze sfery publicznej i pogarsza ich sytuację społeczno-ekonomiczną.
Dobrem wspólnym jest również nasza umiejętność kooperacji, wspólnego działania czy nawet sama idea solidarności. Obrona dóbr wspólnych oznacza odrzucenie dominującej obecnie logiki zysku i nieustannego pomnażania kapitału, która przyświeca również władzom miejskim. Przypominamy, że władze miejskie są zobowiązane do zaspokajania istotnych potrzeb społecznych, a nie do zarządzania miastem jak firmą!