W lokalach komunalnych i socjalnych we Wrocławiu mieszka około 160 tyś. osób. To daje nam pewne wyobrażenie o tym, jak ważne w życiu Wrocławia jest mieszkalnictwo komunalne: nie tylko zapewnia ono dom ponad jednej czwartej obywateli i obywatelek tego miasta, lecz także pozytywnie wpływa na rynkowe ceny wynajmu i sprzedaży mieszkań, ograniczając popyt i oferując tańszą alternatywę. Szkoda tylko, że urząd miejski nie jest w stanie lub nie chce tego docenić. Kwestie mieszkaniowe są od lat lekceważone przez administrację Dutkiewicza, która traktuje je jako wstydliwy problem, którego należy pozbyć się jak najszybciej. Gospodarka mieszkaniowa jest nieodmienne „dobrym” miejscem do szukania łatwych oszczędności, kiedy trzeba dopinać obciążony zadłużeniem i „inwestycjami” budżet.
Już w 2009, podczas przygotowywania wieloletniego planu zarządzania zasobem mieszkaniowym gminy, urzędnicy miejscy zauważyli (nie mogli przecież nie zauważyć!), w jak fatalnym stanie technicznym jest wrocławski zasób komunalny: średni wiek budynków miejskich wynosił 95 lat! W wielu kamienicach brakowało pionów kanalizacyjnych (i ludzie musieli korzystać z toalet na klatkach schodowych), inne budynki zwyczajnie groziły zawaleniem. Plan przewidywał zatem dwie rzeczy: stopniowe podnoszenie czynszów i jednoczesne zwiększanie wydatków remontowych. Czynsze oczywiście wzrosły – obecnie lokatorzy i lokatorki muszą płacić o 1/3 więcej niż w 2009. A zwiększone wydatki remontowe? Skądże znowu! Pieniądze na poprawę warunków życia czwartej części mieszkańców i mieszkanek Wrocławia zostały przesunięte na cele znacznie bardziej, zdaniem magistratu, rozwojowe: jak na przykład budowanie przynoszących ciągłe straty obiektów sportowych. W 2009 roku zaplanowane wydatki inwestycyjne miasta na remonty zasobu komunalnego liczyły 134 mln zł, a w roku obecnym liczą już zaledwie 36 mln zł. Swoje własne zaniedbania miasto nieustannie tłumaczy tym, że „wpływy z czynszów nie pokrywają kosztów utrzymania zasobu mieszkaniowego”, lecz najwyraźniej problem polega na tym, że wpływy z czynszów nie idą wcale na właściwy im cel.
A przecież mieszkania komunalne nie są żadnym przeżytkiem: ciągle cieszą się dużym zainteresowaniem. Kolejka oczekujących na przydział liczy obecnie 1,7 tyś. osób i to w warunkach, gdzie szansa na otrzymanie lokalu jest minimalna, gdyż nowe mieszkania nie były we Wrocławiu budowane od lat. Wysokie ceny sprzedaży i wynajmu mieszkań na tzw. wolnym rynku – który w rzeczywistości jest deweloperskim oligopolem, na którym garstka firm może sobie dyktować absurdalnie wysokie marże – sprawia, że ludzie dramatycznie potrzebują tańszych alternatyw. Stworzenie tej alternatywy należy do obowiązków gminy miejskiej. Mieszkania komunalne nie powinny być tylko dla skrajnie ubogich – powinny być dla tych, których nie stać na zapewnienie sobie dachu nad głową na rynku nieruchomości. Powinny być uznanym i stosowanym sposobem rozwiązywania problemów mieszkaniowych. Powinny być naszym dobrem wspólnym.