Mówi się nam, że jesteśmy społeczeństwem w kryzysie. Przez ostatnich kilka lat kryzys stał się dla nas codziennością, oczywistością, z którą mamy żyć. Jest ciągłym argumentem szefów, samorządowców czy ministrów, którzy zmuszają nas by robić więcej za mniej, w coraz bardziej niestabilnych warunkach. Dlatego poziom jakości życia wielu z nas uległ pogorszeniu. Wciąż musimy zmagać się z brakiem możliwości znalezienia stałej pracy i niskimi zarobkami. Tymczasowa praca zmusza do życia w stresie, ponieważ nie każdy/a z nas jest pewny/a jutra. Ukończone studia oraz znajomość języków obcych przestały być gwarancją zatrudnienia. Wolontariaty, staże, praktyki i kursy są często fałszywą alternatywą, mechanizmem dostosowywania nas do rynku pracy, której w rzeczywistości nie ma. Nie stać nas na mieszkania, które stały się towarem luksusowym. Ten luksus można ewentualnie „zagwarantować” sobie przez kredyt, kosztem poczucia bezpieczeństwa. Nieustannie rośnie dług naszego miasta, wzrastają koszty życia przeciętnego mieszkańca. Brakuje inwestycji w kulturę, edukację, opiekę społeczną i transport publiczny.
Ogarniający nas kryzys, jako argument i jako mechanizm wytwarzany przez władze, objawia się nie tylko w naszej sytuacji finansowej, ale także w naszym codziennym trybie życia. Przestaliśmy wspólnie budować naszą przyszłość, uczestniczyć w kontaktach ze współmieszkańcami, tworzyć więzi między nami. Masowo odcinamy się od „realu” na rzecz „wirtualu”, spędzając dużo czasu w internecie. Ci którzy mówią nam o kryzysie i zaciskaniu pasa, grodzą nasze parki, domy i osiedla – izolują nas od siebie, dzielą i napuszczają na siebie. . Przez to tworzymy sobie własną, prywatną przestrzeń, która zniechęca do wchodzenia, uniemożliwia wspólne działanie i tłumi gniew. Ogarnęła nas bierność – myślimy, że nic od nas nie zależy. Te i inne czynniki powodują, że zanika poczucie przynależności do wspólnoty oraz identyfikacja z resztą społeczeństwa. Brak poczucia równości, wolności, bezpieczeństwa i podmiotowości skutkuje biernością, wiąże ręce i dusi opór.
Kryzys może być doświadczeniem, które łączy w walce. Powinniśmy wykroczyć poza interes prywatny na rzecz współpracy i kooperatywy, przywrócić w nas poczucie więzi i solidarności. Tylko razem możemy walczyć o dobra wspólne: o wspólną pracę i opiekę, naszą edukację i kulturę. W tej walce każdy/a jest niezbędny/a do tworzenia lepszego świata . Chrońmy to, co wspólne, walczmy o to, z czego zostały(li)śmy zawłaszczone. Wykorzystajmy Międzynarodowy Dzień Kobiet do społecznej mobilizacji i tworzenia się wspólnoty, tworzenia się ruchu. Mieszkańcy Wrocławia, obywatele i obywatelki, sąsiedzi i sąsiadki – potrzebujemy siebie nawzajem. Kryzys jest naszym wspólnym zmartwieniem – razem możemy zaplanować z nim walkę. Razem, solidarnie zdziałamy więcej!