„Wszystkie koła staną nieruchomo, jeśli tego zechcemy”, mówi stara robotnicza piosenka. Strajk ma przede wszystkim pokazać, kto wprawia w ruch całą machinę gospodarki i że bynajmniej nie są to finansiści i ministrowie. Strajk Kobiet ma pokazać, że gospodarka wprawiana jest w ruch przez opiekuńczą pracę wykonywaną głównie przez kobiety, bez której niemożliwe byłyby wszystkie inne formy produkcji. Ponad 40 lat temu (opiekuńczy) strajk kobiet stał się jednym z głównych politycznych postulatów części ruchu feministycznego.
W znacznej mierze przyczyniła się do tego Kampania na rzecz Płacy za Pracę Domową (Wages for Housework), która wywodziła się z ruchów feministycznych działających w latach siedemdziesiątych we Włoszech, Anglii, Francji i USA. Kampania odwoływała się do doświadczeń północnoamerykańskiego ruchu na rzecz praw obywatelskich z lat sześćdziesiątych, a jej inicjatorką była włoska grupa Lotta Feminista (Walka Kobiet), której część działaczek wywodziła się ze studencko-robotniczego ruchu Potere Operaio (Siła Robotników). Bazowała ona głównie na feministycznych analizach pokazujących powiązania między dwiema rodzajami prac wykonywanych głównie przez kobiety: „pracy domowej” – nieodpłatnej pracy na rzecz odtwarzania życia przyszłych pokoleń (podatników i pracowników najemnych) oraz niskoopłacanej pracy najemnej kobiet na formalnym rynku pracy. Jak uważały inicjatorki tej kampanii, oba rodzaje prac wzmagają ucisk i wyzysk kobiet. Dlatego jej strategicznym argumentem stało się żądanie płacy za wykonywaną pracę domową (opiekuńczą czy reprodukcyjną), bo jest to ten rodzaj pracy, bez której żadna inna nie mogłaby istnieć. Celem wysuwania roszczeń płacowych było przede wszystkim otwarcie „rewolucyjnej perspektywy” – w trzech wymiarach.
Po pierwsze, Kampania na rzecz Płacy za Pracę Domową miała mobilizować ruch feministyczny (przez tworzenie oddolnych grup, protesty i demonstracje) wokół postulatu uznania pracy domowej jako pracy produktywnej na równi z pracą najemną, gdyż rodzenie i wychowanie dzieci, a także opieka nad ludźmi są niezbędnymi warunkami istnienia jakiegokolwiek innego rodzaju produkcji. Jednym z celów kampanii było zatem ukazanie zależności pomiędzy niepłatną pracą reprodukcyjną a każdą inną formą pracy.
Po drugie, miała ona pokazać, w jaki sposób wytwarzane są podziały między ludźmi przez segregowanie ludzkiej aktywności na niepłatne, nisko płatne i dobrze płatne czynności. Politycznym celem żądania wynagrodzenia za pracę reprodukcyjną było podważenie samego podziału na pracowników najemnych i nienajemnych (w skład których wchodziły nie tylko gospodynie domowe, ale także studenci/ki, więźniarki/owie, niewolnice/y czy ludność skolonizowana). Miało to unaocznić, iż każdy rodzaj walki o uznanie pracy za produktywną (czyli taką, która przynosi zyski państwu i kapitalistom) jest walką o odzyskiwanie kontroli i sprawczości.
Po trzecie wreszcie, rewolucyjny charakter tej kampanii polegał również na tym, że zamiast domagać się tworzenia nowych „miejsc pracy” (w znaczeniu pracy najemnej w biurach i fabrykach), postulowano, by każda wykonywana praca (a w szczególności opiekuńcza) była wynagradzana. Tym samym kampania kładła nacisk na zmianę myślenia o pracy domowej jako o „naturalnym kobiecym obowiązku”, pokazując, że jest ona w rzeczywistości przedłużeniem gospodarki towarowej i jej nieodpłatny charakter przyczynia się do generowania jak najbardziej finansowych zysków dla państwa i kapitału.
W podobnym duchu rodziły się też inne kampanie, jak na przykład Globalny Strajk Kobiet (w ramach której postulowano wynagradzanie pracy reprodukcyjnej poprzez uszczuplenie wydatków na zbrojenia i armię) czy polskie wydanie kampanii „Zrobione – Zapłacone” lub wrocławska kampania „Niewidzialna gospodarka, niewidzialna praca, niewidzialny dochód!”. Były one nakierowane na uwidacznianie wartości nieodpłatnej pracy domowej na tle produktu krajowego brutto (PKB) czy szerzej, gospodarki towarowej, w tym szacowanie wkładu tego rodzaju pracy w rozwój gospodarczy kraju.
Kampania Płaca za Pracę Domową miała na celu odwrócenie zastanego porządku „z głowy na nogi” przez pokazanie, że gospodarka opiera się na szerokiej podstawie pracy reprodukcyjnej, która pozostaje jednak niewidzialna i niedoceniana. Jej niewidzialny charakter sprawia, że można przerzucać na nią koszty funkcjonowania gospodarki widzialnej bez obaw, że popsuje to oficjale statystyki gospodarcze i finansowe. Cięcia w wydatkach na mieszkalnictwo, edukację, leczenie, opiekę nad dziećmi i osobami starszymi, transport zbiorowy czy przestrzeń publiczną oraz wspólne zasoby (w tym naturalne) – podstawowe narzędzia i sposoby organizacji pracy reprodukcyjnej – są bowiem zazwyczaj przedstawiane jako „oszczędności”. Tym samym polityka cięć w obszarach, które zabezpieczają nasze podstawowe potrzeby wiąże się ze zwiększonymi nakładami niewidzialnej pracy reprodukcyjnej, która nic nie kosztuje tych, którzy cięć dokonują i którzy z niej korzystają.
Chcemy, bazując na analizach i narzędziach stworzonych przez feministyczne kampanie, np. Płaca za Pracę Domową, wypracowywać nowe strategie walki, odwołując się do tych już toczących się, jak opór mieszkańców Żurlawlowa przed wydobywaniem gazu łukowego przez Chevron, protesty opiekunek osób niepełnosprawnych oczekujących wyższych zasiłków i uznania ich za grupę zawodową, walki pracowników kultury o uznanie ich pracy i dostęp do zabezpieczeń społecznych. Nowe strategie walki można wypracować wyłącznie dzięki głosom tych, którzy – podobnie jak uczestniczki Kampanii na rzecz Płacy za Pracę Domową – stawiają dziś opór. Tym samym takie żądania, a zwłaszcza ich współbrzmienie, powinny być podstawą do kreślenia naszych współczesnych argumentów i postulatów protestu. Nasze utopie są możliwe, trzeba się tylko organizować.