Mówi się nam, że jesteśmy społeczeństwem w kryzysie. Przez ostatnich kilka lat kryzys stał się dla nas codziennością, oczywistością, z którą mamy żyć. Jest ciągłym argumentem szefów, samorządowców czy ministrów, którzy zmuszają nas by robić więcej za mniej, w coraz bardziej niestabilnych warunkach. Dlatego poziom jakości życia wielu z nas uległ pogorszeniu. Wciąż musimy zmagać się z brakiem możliwości znalezienia stałej pracy i niskimi zarobkami. Tymczasowa praca zmusza do życia w stresie, ponieważ nie każdy/a z nas jest pewny/a jutra. Ukończone studia oraz znajomość języków obcych przestały być gwarancją zatrudnienia. Wolontariaty, staże, praktyki i kursy są często fałszywą alternatywą, mechanizmem dostosowywania nas do rynku pracy, której w rzeczywistości nie ma. Nie stać nas na mieszkania, które stały się towarem luksusowym. Ten luksus można ewentualnie „zagwarantować” sobie przez kredyt, kosztem poczucia bezpieczeństwa. Nieustannie rośnie dług naszego miasta, wzrastają koszty życia przeciętnego mieszkańca. Brakuje inwestycji w kulturę, edukację, opiekę społeczną i transport publiczny.