Historia zaczyna się tak, że dostajesz wypowiedzenie – musisz opuścić mieszkanie do końca roku. To jest taki gorący okres, święta za pasem, więc masz praktycznie tylko 3 tygodnie na wyprowadzkę. Zaczynasz poszukiwania z marszu. Filtr numer jeden – oczywiście cena. Jesteś po studiach, nie masz pewnej ani dobrze płatnej pracy (o ile masz ją już w ogóle), a nie masz już studenckich zniżek. Wiele usług, takich jak bilety komunikacji miejskiej są dwa razy droższe. Może zniżki absolwenckie byłyby jakimś rozwiązaniem? Przecież przynajmniej przez rok (jeśli nie dłużej) sytuacja przeciętnej absolwentki/-a nie różni się znacząco od sytuacji studentki/a. Filtr numer dwa – możliwie blisko centrum. Dobre połączenia komunikacyjne to podstawa, bo kilkugodzinne dojazdy do pracy z kilkoma przesiadkami przypominają horror. Własny samochód to mrzonka, przynajmniej przez kilka najbliższych lat. Po nałożeniu odpowiednich filtrów okazuje się, że nie pozostaje wiele opcji. Wtedy też naprawdę zaczynają się schody.
„Tutaj to wszystko jest tak, jak się szefowi podoba”
Wywiad z Anitą, studentką i pracownicą sklepu
Opowiedz o swojej pierwszej pracy w markecie.
To był sklep wielkopowierzchniowy. Pracowałam tam przez 3 lata. Cały czas na umowę-zlecenie. W zasadzie w takim wymiarze jak na etacie. W gorących miesiącach wychodziłoby i z 1,5 etatu. Zatrudniała mnie agencja pracy tymczasowej. Oni też ustalali grafik. Robili to jednak w bardzo dziwny sposób. Często okazywało się, że jest bardzo dużo dziur w grafiku, mimo że pracownicy tymczasowi byli dyspozycyjni. Kierownictwo sklepu zmuszało wtedy swoją załogę do brania kolejnych zmian. Można było nie przyjść tylko z powodów naprawdę poważnych. Zmiana trwała 6 godzin, ale na porządku dziennym były 12-tki albo 10-tki. Pracowałam na kasie, ale to nigdy nie było tak, że tylko na kasie. Trzeba było często biegać po całym sklepie. Szukało się towarów, sprawdzało się reklamacje. Dostawałam 7 zł na godzinę, bo jestem studentką, ale inni zarabiali tylko 5 zł, a mieli dzieci na utrzymaniu.
Continue reading „Tutaj to wszystko jest tak, jak się szefowi podoba”
“Nie traktują nas poważnie”
Wywiad z Katarzyną, pracownicą żłobka publicznego, która od ponad 30 lat opiekuje się dziećmi wrocławianek.
Jakie są warunki pracy opiekunek wrocławskich żłobków publicznych?
Jest coraz więcej dzieci. W naszym żłobku zostały stworzone czterdziestoosobowe grupy. To zmieniło się ostatnio. Aby jak najwięcej dzieci mogło przychodzić, wymyślono, że można zlikwidować sypialnie. Kiedyś sala zabaw i sypialnia z łóżeczkami na stałe były osobno. Teraz są dwie sale zabaw, a w godzinach leżakowania musimy rozłożyć te 30 parę leżaków i robimy z nich dwie sypialnie. Mamy dodatkową pracę z tymi leżakami. Niby nie jest to takie ciężkie, ale jak to będzie za klika lat, gdy wiele z nas będzie miało 60 lat?
“W idealnym świecie pracowałabym na pół etatu”
Wywiad z Karoliną, samodzielną mamą rocznego dziecka
Opowiedz jak radzisz sobie z opieką nad swoim dzieckiem?
Po zakończeniu rocznego urlopu macierzyńskiego musiałam i chciałam wrócić do pracy. Ale mimo, że faktycznie jestem samotną matką, mąż mieszka za granicą, nie dostałam miejsca w żłobku publicznym, miałam za mało punktów. Musiałabym się rozwieść chyba, żeby w ogóle mieć szanse. Mimo, że nie zarabiam jakoś kokosów i mam na sobie kredyt hipoteczny na mieszkanie, pożerający połowę pensji, byłam skazana na na żłobek prywatny. Nie stać mnie oczywiście na opiekunkę.
Continue reading “W idealnym świecie pracowałabym na pół etatu”
Kobiety i walka o to, by nie pracować
Rolę gospodyni domowej, izolację za którą ukrywa się pracę społeczną, należy zniszczyć. Nasze alternatywy są jednak ściśle określone. Aż do teraz, mit nieudolności kobiety, zakorzeniony jej izolacji, która wynika z zależności od cudzych zarobków a przez to jest kształtowana przez cudzą świadomość, przełamywało tylko jedno działanie: zdobycie własnych zarobków przez kobiety, przełamanie ich osobistej zależności ekonomicznej, zdobycie niezależnego doświadczenia w świecie poza domem, wykonywanie pracy w społecznej strukturze, czy to w fabryce, czy biurze, i inicjowanie tam własnej formy buntu społecznego obok tradycyjnych form klasowych.
Manifest: Strajk kobiet teraz!
„Kobiety do strajku generalnego! Płace i godziny czas zliczyć!”. Tak śpiewały nasze feministyczne poprzedniczki z włoskiego ruchu Walka Kobiet, wychodząc na ulice i domagając się sprawiedliwości w domu, w szkole i w fabryce. 40 lat po ich protestach to hasło wcale nie straciło mocy. 8 marca wychodzimy na ulicę, by wykrzyczeć: „Strajk kobiet teraz!”
Dlaczego strajk kobiet i dlaczego teraz!
„Wszystkie koła staną nieruchomo, jeśli tego zechcemy”, mówi stara robotnicza piosenka. Strajk ma przede wszystkim pokazać, kto wprawia w ruch całą machinę gospodarki i że bynajmniej nie są to finansiści i ministrowie. Strajk Kobiet ma pokazać, że gospodarka wprawiana jest w ruch przez opiekuńczą pracę wykonywaną głównie przez kobiety, bez której niemożliwe byłyby wszystkie inne formy produkcji. Ponad 40 lat temu (opiekuńczy) strajk kobiet stał się jednym z głównych politycznych postulatów części ruchu feministycznego.
Brudny interes urzędu miasta
Urząd miast Wrocławia traktuje mieszkalnictwo komunalne jako zło konieczne i chce jak najszybciej się od niego uwolnić. Ciągle jednak ma obowiązek dbać o tę część zasobu mieszkaniowego, która pozostaje pod jego zarządem. Tymczasem nawet z tego obowiązku nie zamierza się wywiązywać. Jakiś czas temu magistrat wymyślił sprytny i zgody z panującą wolnorynkową ideologią sposób, by oszczędzić na wydatkach związanych z zarządzaniem komunalnym zasobem mieszkaniowym. Obowiązek sprzątania części wspólnych budynków – podwórek, korytarzy i klatek schodowych – został zlecony prywatnym firmom sprzątającym, wyłanianym w drodze otwartego przetargu. Posunięcie, które niewątpliwe przysporzyło pochwał z ust „specjalistów ds cięć” w wydatkach publicznych, doprowadziło jednak do szeregu fatalnych rezultatów.
8 marca – dzień gniewu
Inicjatywa 8 Marca jest kolektywem, który ujawnia represyjne działania władz Wrocławia i wzywa mieszkanki i mieszkańców do wspólnej walki o lepsze warunki życia w mieście. Od czterech lat organizujemy Manify, czyli demonstracje w dniu 8 marca przeciwko antyspołecznej polityce miejskiej. Arogancja i zakłamanie lokalnej władzy oraz ignorowanie przez nią podstawowych potrzeb mieszkańców i mieszkanek są dla nas co roku impulsem do wyjścia na ulicę. Nawiązujemy do tradycji wcześniejszych wrocławskich Manif, w których kobiety mówiły: „dość!” polityce magistratu. Nawiązujemy też do międzynarodowej tradycji 8 marca – włączamy się w tę samą walkę, którą w 1908 r. podjęło 15 tys. nowojorskich robotnic w imię politycznych i ekonomicznych praw kobiet.
Co mówią kobiety?
Czuję, że większość w ogóle nie docenia mojej pracy. Urzędnicy traktują nas jak “nie wiadomo co”. Od wielu lat zarabiam tyle samo, a niestety muszę pracować dłużej. Chciałabym, żeby ktoś docenił jak trudna jest praca z małymi dziećmi.
Anna, 39, opiekunka w żłobku publicznym – zarabia ok. 1600 zł