Władze miejskie lubią nazywać Wrocław miastem spotkań. Niestety adresatem tego pięknie brzmiącego hasła jest ściśle określona zbiorowość. Jak można wyczytać ze strategicznego dokumentu „Wrocław w perspektywie 2020plus”, zaproszenie do spotkania skierowane jest do osób majętnych, mobilnych i dobrze wykształconych. Władze miejskie chciałyby aby właśnie takie osoby osiedlały się w reprezentacyjnym centrum miasta, najlepiej w miejsce ludzi mniej zamożnych zamieszkujących lokale położone w kamienicach. Posługując się językiem pełnym pogardy dla mniej majętnych osób jednocześnie zabiegając o tych bogatszych, miasto dzieli mieszkańców na lepszych i gorszych.
Trzymamy kciuki za Romów rumuńskich
W kwietniu 2013 roku na łamach Gazety Wyborczej ukazał się wywiad pt: Miasto rozdarte: chcieliby pomóc Romom, ale ich wyrzucają. Był to dalszy ciąg losów Romów rumuńskich, zamieszkałych na opuszczonym terenie ogródków działkowych przy ul. Kamińskiego. Żyją oni w barakach bez kanalizacji, bieżącej wody, czy prądu. Warunki mają tam trudne, ale mogą mieszkać całymi rodzinami. Ośrodki pomocy społecznej dla bezdomnych niestety dzielą rodziny. Jeśli jesteś biedny, nie masz pieniędzy na mieszkanie, to nie masz prawa do życia ze swoją rodziną. Twój głos się nie liczy. Korzystając z pomocy, zgadzasz się, żeby inni decydowali za ciebie i twoich bliskich.
Radni kontra mieszkanki: nie gramy do tej samej bramki
Co roku miasto przeznacza średnio na piłkarski klub Śląsk 10 mln zł, jest to równowartość 1/3 rocznych wydatków na całą kulturę fizyczną we Wrocławiu. Dla porównania: za tę kwotę można by przez cały rok utrzymywać 5 żłobków lub zapewnić roczne zasiłki i pomoc w naturze dla najbardziej potrzebujących lub przez 3 lata utrzymywać domy i ośrodki kultury, albo przez 4 lata utrzymywać schronisko dla zwierząt w mieście.
Continue reading Radni kontra mieszkanki: nie gramy do tej samej bramki
Czyje miasto? O zawłaszczaniu przestrzeni we Wrocławiu
Gwałtowne zmiany Wrocławia w ostatnich latach są widoczne gołym okiem. Coraz więcej biurowców, galerii handlowych i dyskontów, fast foodów, w tym dwa symbole tych zmian – olbrzymie, warte kilka miliardów złotych inwestycje: Stadion Miejski oraz dominujący nad horyzontem Sky Tower. Władze miasta, „mistrzowie Polski” w public relations, sprzedają nam ten obrazek jako dowód na rozwój i bogactwo naszego miasta. Czy rzeczywiście dzięki tym inwestycjom spłynął na nas wielki dobrobyt? Czy te zmiany w ogóle przynoszą nam jakiekolwiek korzyści? Czy my – zwykłe mieszkanki i mieszkańcy tego miasta – możemy czuć się tutaj jak u siebie? Śladem poprzednich Manif przypominamy o antyspołecznym wymiarze rzekomego rozwoju.
Continue reading Czyje miasto? O zawłaszczaniu przestrzeni we Wrocławiu
Przemoc wyboru
Podobno wszystko zależy od nas samych. W telewizji przyciągają naszą uwagę posłanki, które z uśmiechem na ustach twierdzą, że same zawdzięczają sobie wybór ścieżki kariery, pracy czy studiów. W swoich zwierzeniach idą o krok dalej – mówią, że tajemnicą ich sukcesu jest trud oraz ciężka praca. Jasne, każda z nas dobrze wie, że bez uporu oraz chęci nie jest łatwo zmotywować się do działania. Niestety ograniczanie się tylko do powszechnie nam znanych haseł jak: “sama weź sprawy w swoje ręce” czy “jesteś panią własnego losu” powoduje, że nie widać wielu czynników, które mają realny wpływ na to, jakich dokonujemy wyborów.
Przeciw przemocy władzy
Hasło tegorocznej wrocławskiej Manify brzmi „Przeciw przemocy władzy”. Tematyka przemocy zawsze była bardzo ważna w analizach i działaniach ruchu kobiecego. Z jednej strony niezwykle ważne są działania mające na celu przeciwdziałanie przemocy fizycznej i psychicznej, udzielanie pomocy dziewczynkom i kobietom, które doświadczyły lub doświadczają przemocy fizycznej, seksualnej czy jakiejkolwiek innej. Jednak, podobnie jak rok i dwa lata temu, chcemy pokazać to szerzej – jako problem systemowy.
Przemoc domowa
W 2013 Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że ponad 1/3 kobiet na świecie pada ofiarą przemocy fizycznej lub seksualnej. Jak podaje Amnesty International, na świecie więcej kobiet w wieku od 15 do 44 lat umiera na skutek przemocy niż na raka, malarię czy w wypadkach drogowych. W Polsce w 2012 r., wg zgłoszeń „Niebieskiej Karty”, 77 tys. osób doświadczyło przemocy domowej, z czego aż 65% stanowiły kobiety. Niezależne badania pokazują jednak, że ta liczba jest mocno zaniżona. Sprawcami przemocy są najczęściej osoby z najbliższego otoczenia. Dzięki wieloletniej walce ruchu feministycznego fizyczna i seksualna przemoc wobec kobiet zaczęła być rozpoznawana jako systemowy problem. Wynika on z przedmiotowego traktowania ciał, seksualności i zdrowia kobiet przez państwo, instytucje religijne czy rynki. Odbiera to kobietom możliwość decydowania o sobie z powodu braku lub ograniczonych praw, jak również braku środków materialnych oraz represyjnych norm społecznych.
Przeciwko prywatyzacji opieki
Od lat Manify formułują postulat zwiększenia jakości i dostępności usług opiekuńczych dla dzieci, osób chorych i starszych. Mimo że władze państwowe i samorządowe mają obowiązek zapewniać opiekę oraz wychowanie obywatelkom i obywatelom, nie traktują problemu priorytetowo. Dziś w Polsce opieka jest zorganizowana w taki sposób, aby jak najbardziej zmniejszać jej koszty. Praca opiekuńcza musi być przez kogoś wykonana, aby społeczeństwo w ogóle mogło funkcjonować. Zatem, gdy instytucje publiczne nie wywiązują się ze swoich obowiązków, praca ta spada na barki zwykłych ludzi, przede wszystkim kobiet.
Jola Brzeska – pamiętamy!
Jolanta Brzeska była działaczką lokatorską, założycielką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. 1. marca 2011 r. została uprowadzona z domu, o który walczyła. Kilka dni później, w Dzień Kobiet, dowiedzieliśmy się, że została spalona żywcem w Lesie Kabackim. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie jej zabójstwa „z braku dowodów”. Jola Brzeska skutecznie zmagała się z reprywatyzacją mimo kompletnej ignorancji ze strony władz publicznych. Brała udział w protestach wobec wyrzucania ludzi na bruk, służyła wsparciem moralnym i samodzielnie zdobytą wiedzą innym lokatorom.
A nie mówiłyśmy?
Za nami EURO 2012, a wraz nim ciąg afer finansowych i personalnych oraz pomnażający się dług publiczny. Miasto procesuje się z wykonawcą stadionu firmą Max Boegl, Dutkiewicz zwolnił wiceprezydenta Janickiego i obarczył go odpowiedzialnością za całość niepowodzeń, choć jeszcze przed Euro walił pięścią w mównicę rady miejskiej, pokrzykując że „Nikt mi do stadionu wtrącać się nie będzie”*. Obecnie nie zająknie się nawet, że winę ponoszą wszyscy, którzy podjęli decyzję o budowie stadionu, wiedząc, że nas na to nie stać. Poprzez kreatywną księgowość dług ukrywany jest w spółkach miejskich, ale i tak jest na tyle wysoki, że grozi nam zarząd komisaryczny.