W Wieloletnim Planie Inwestycyjnym na lata 2013-2017* najwięcej nakładów (51%) ma iść na transport i łączność oraz gospodarkę mieszkaniową. Wszystkim mieszkankom i mieszkańcom potrzebna jest tania i sprawna komunikacja miejska oraz dach nad głową, a prospołeczne i dobrze prowadzone inwestycje powinny przynosić nam korzyści, podnosząc ogólny dobrostan ludności. Jednak władze miasta inaczej rozkładają ciężar priorytetów, widocznie „wiedząc lepiej”, co jest nam potrzebne. Pod hasłami transport oraz mieszkania nie kryją się społeczne inwestycje poprawiające życie ludzi, a w większości spektakularne budowy pogłębiające dług miasta (innymi słowy nasz dług).
Komunikacja publiczna: prawo czy towar?
Transport we Wrocławiu należy do najgorszych w kraju: najwięcej korków, najwolniejsze tramwaje, wyjątkowo dużo wypadków tramwajów w ostatnim czasie oraz zły stan autobusów. Świadczą o tym nie tylko obiektywne dane, ale również codzienne odczucia nas wszystkich.
Po co nam solidarność?
Mówi się nam, że jesteśmy społeczeństwem w kryzysie. Przez ostatnich kilka lat kryzys stał się dla nas codziennością, oczywistością, z którą mamy żyć. Jest ciągłym argumentem szefów, samorządowców czy ministrów, którzy zmuszają nas by robić więcej za mniej, w coraz bardziej niestabilnych warunkach. Dlatego poziom jakości życia wielu z nas uległ pogorszeniu. Wciąż musimy zmagać się z brakiem możliwości znalezienia stałej pracy i niskimi zarobkami. Tymczasowa praca zmusza do życia w stresie, ponieważ nie każdy/a z nas jest pewny/a jutra. Ukończone studia oraz znajomość języków obcych przestały być gwarancją zatrudnienia. Wolontariaty, staże, praktyki i kursy są często fałszywą alternatywą, mechanizmem dostosowywania nas do rynku pracy, której w rzeczywistości nie ma. Nie stać nas na mieszkania, które stały się towarem luksusowym. Ten luksus można ewentualnie „zagwarantować” sobie przez kredyt, kosztem poczucia bezpieczeństwa. Nieustannie rośnie dług naszego miasta, wzrastają koszty życia przeciętnego mieszkańca. Brakuje inwestycji w kulturę, edukację, opiekę społeczną i transport publiczny.
Oszczędzanie na mieszkaniach
W lokalach komunalnych i socjalnych we Wrocławiu mieszka około 160 tyś. osób. To daje nam pewne wyobrażenie o tym, jak ważne w życiu Wrocławia jest mieszkalnictwo komunalne: nie tylko zapewnia ono dom ponad jednej czwartej obywateli i obywatelek tego miasta, lecz także pozytywnie wpływa na rynkowe ceny wynajmu i sprzedaży mieszkań, ograniczając popyt i oferując tańszą alternatywę. Szkoda tylko, że urząd miejski nie jest w stanie lub nie chce tego docenić. Kwestie mieszkaniowe są od lat lekceważone przez administrację Dutkiewicza, która traktuje je jako wstydliwy problem, którego należy pozbyć się jak najszybciej. Gospodarka mieszkaniowa jest nieodmienne „dobrym” miejscem do szukania łatwych oszczędności, kiedy trzeba dopinać obciążony zadłużeniem i „inwestycjami” budżet.
Nasze prawa do budżetu
Wiele osób pytało się nas przy okazji Manify 2012 „Chleba zamiast igrzysk”, czyniąc z tego jednocześnie zarzut, czemu krytykujemy sposób w jaki władze konstruują wydatki z budżetu. Jakie mamy do tego prawo? Czy my się właściwie na tym znamy?
Manifa w obronie dóbr wspólnych
Prywatyzacja, wyprzedaż mienia publicznego, cięcia na opiekę i edukację, cięcia na transport zbiorowy czy służbę zdrowia, zaniechanie inwestycji w infrastrukturę społeczną, atak na prawa pracownicze to od ponad dwudziestu lat stały repertuar działań zarówno władz miejskich, jak i państwowych. W ostatnich latach taka polityka uległa nasileniu. Światowy kryzys ekonomiczny wykorzystywany jest jako pretekst do wdrażania jeszcze bardziej antyspołecznych rozwiązań opartych na cięciach oraz szerszej prywatyzacji usług publicznych. Rosnący dług miejski stał się również doskonałą okazją, by radykalizować taką politykę.
Kto zapłaci za Euro?
Organizacja Euro 2012 jest przedstawiana przez władze i media jako wielki sukces. Polityka miejska miast gospodarzy przez kilka ostatnich lat skoncentrowana jest na organizacji mistrzostw. Koszt wrocławskiego stadionu cały czas rośnie, a wynosi już kwotę ponad 900 mln zł – jest to wydatek bliski 1/3 rocznego budżetu Wrocławia, jednak stanowi tylko część kosztów organizacji mistrzostw. Taka inwestycja wiąże się z wielkimi wyrzeczeniami i nowymi zobowiązaniami, jak wzrost długu publicznego. Organizacja Euro nie była decyzją demokratyczną – nie było referendum ani nawet rzetelnych konsultacji społecznych w potencjalnych miastach gospodarzach. Czy obiecywany sukces jest w ogóle realny? Czy wszystkie mieszkanki i mieszkańcy miasta skorzystają na tym wydarzeniu?
Kontenerowa edukacja
Jeśli masz dziecko w wieku przedszkolnym, wiesz, jak trudno we Wrocławiu dostać miejsce w przedszkolu publicznym. Jeśli mieszkasz w jednej z tych prężnie rozrastających się nowych dzielnic Wrocławia, wiesz, że twoje dziecko nie będzie miało blisko do szkoły. Może się też zdarzyć, że nowy rok szkolny rozpocznie w drewnianym kontenerze. Kryzys edukacji i opieki we Wrocławiu jest efektem polityki, która jest konsekwentnie od wielu lat wdrażana przez władze miejskie.
Euro 2012 kopie [w] prawa człowieka
Igrzyska Euro 2012 przedstawiane są przez państwowe i lokalne władze jako cud gospodarczy, który spłynął na Polskę i Ukrainę dzięki staraniom rządu i przychylności UEFA. Imprezy sportowe mają podnosić prestiż miast gospodarzy oraz przynosić nową jakość życia społecznościom lokalnym. Igrzyska mają jednak swoją ciemną stronę – w otoczce „uczciwej rywalizacji”, „fair-play” i „zdrowego sportu” organizuje się przede wszystkim wielki biznes, który z powyższymi hasłami nie ma nic wspólnego. Jak pokazuje historia współczesnych imprez sportowych, nie są one organizowane dla ludu, wręcz przeciwnie – to zwykli ludzie są zmuszeni ponosić największe koszty igrzysk. Nie chodzi tu wyłącznie o koszty finansowe, ale także o te najbardziej ukryte koszty – zdrowia i życia. Przyjrzyjmy się zatem kilku zależnościom między biznesem sportowym a prawami człowieka.
Dlaczego chcemy budżetu partycypacyjnego?
Wrocławską politykę miejską zdominowały wizjonerskie i spektakularne inwestycje, które nie odzwierciedlają prawdziwych potrzeb mieszkańców. Przedszkola i żłobki przegrywają ze stadionami. Wychodzimy z założenia, że należy odwrócić tradycyjne podejście do ekonomii, w którym budowa stadionu traktowana jest jako inwestycja, a budowa przedszkola to koszt ujęty w miejskim budżecie. W perspektywie długofalowej, to właśnie przedszkola i żłobki stanowią dobrą inwestycję, która wpływa na trwały i silny rozwój całej społeczności lokalnej.